wtorek, 1 marca 2016

Fanatyzm czyli "Deus Vult!" & "La ilaha illa'llah!" I inne ...

Na podstawie książki "Święty koszmar" James`a A. Haught`a


Fanatyzm w jakiejkolwiek postaci jest z gruntu zły. Zakłada, że inni się mylą i tylko „ja” mam rację. W imię tej racji i tego „pewnego siebie ja” giną fizycznie i społecznie jednostki, rzesze ludzi, całe społeczności. Fanatyzm jest nie do przyjęcia nawet gdyby się człek uparł i podążył altruistycznie za fanatykiem, w imię empatii, chęci zrozumienia, lubo poszukiwań kompromisów. W imię „tej racji” niepodważalnej i „jedynej słusznej” łatwo stracić głowę. Ale nie łudźmy się nie tylko teraz, przytaczając ostatnie wydarzenia i ganiąc arabów (co jest głupie, bo oni stereotypowo myślą również o Europejczykach). To do niczego dobrego nie prowadzi. Może wiec warto się pochylić i zastanowić nad problemem, zanim znów powtórzymy jakiś frazes, jakiś stereotyp myślowy, etc.
To trochę przypomina pewien płaski dowcip. Turysta Europejczyk na jednej z wysp Polinezji.
- Słyszałem, że na waszej wyspie żyją jeszcze ludożercy!
- Już nie! – mówi miejscowy – Wczoraj zjedliśmy ostatniego!



„Człowiek nigdy nie czyni zła tak starannie i tak chętnie, jak wtedy, gdy działa z pobudek religijnych" - stwierdził niegdyś Blaise Pascal.

Do historii przeszły także słowa Jonathana Swifta, który w swych rozważaniach nad okrucieństwami popełnianymi od wielu stuleci w imię kościoła i religii skonstatował: „Religii mamy w sam raz tyle, ile trzeba, by móc nienawidzić się wzajemnie, za mało jednak, byśmy mogli się kochać".


(...) Zabójstwo dla Boga i w imię Boga, zjawisko stare jak świat, osiągnęło swoją przerażającą kulminację 11 września 2001 roku. Zbrodnia, której dopuściła się nieliczna grupa szukają­cych śmierci fanatyków, przyjęła niepojęte rozmiary. (…) 
Dlaczego? Dlaczego ktoś miałby popełnić tak okrutny i samobój­czy czyn? Pytanie to zadawały sobie miliony ludzi na całym świecie. Jakie mogły być motywy tego szaleńczego zamachu? Przyczyn upatrywano w różnicach kulturowych, w amerykańskiej polityce zagranicznej lub zderzeniu cywilizacji. Co zdumiewające, w większo­ści przypadków nie zwracano uwagi na fakt, że ów akt ludobójstwa był jednocześnie aktem wiary, jednym z tysięcy okrucieństw i niegodziwości, które w ciągu stuleci popełniono w imię wiary religijnej(...)

(…) Zszokowana ludzkość zrozumiała, że kilkunastu uzbrojonych w noże mężczyzn może porwać cztery amerykańskie samoloty pasażerskie i wykorzy­stać je do samobójczego ataku na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku i siedzibę Pentagonu w Waszyngtonie. W wyniku ata­ku nowojorskie wieże i fragment budynku rządowego w stolicy USA obróciły się w ruiny. Zginęło ponad 3 tysiące osób, wśród nich sami zamachowcy. Znalezione w bagażu zabójców zeszyty zapełnione były modlitwa­mi. Każde zawarte w nich słowo dotyczyło Boga i wiary (...)

(…)Według legendy wyprawy krzyżowe były wspaniałą, ro­mantyczną przygodą, w której pierwszoplanową rolę od­grywali szlachetni rycerze w płaszczach zdobnych w karmazynowe krzyże. Tymczasem krucjaty były jednym wielkim ko­szmarem, odrażającym pasmem zbrodni, gwałtów i grabieży popeł­nianych w imię wiary, która więcej miała wspólnego z magią niż z re­ligią. Krzyżowcy zabili niemal równie wielu chrześcijan i Żydów, co muzułmanów, którzy byli ich oficjalnym wrogiem.

Papież Urban II ogłosił pierwszą krucjatę w roku 1095. Jej celem miało być wyzwolenie Ziemi Świętej z rąk niewiernych. Zewsząd rozlegało się wołanie: Deus Vult (Taka jest wola boża).

W 1766 roku w Abbeville we Francji, kawalera De la Barre, który liczył sobie wówczas nie więcej niż dziesięć lat, oskarżono o śpiewanie bezbożnych pieśni, kpiny z naj­świętszej Maryi Dziewicy, uszkodzenie krucyfiksu i odmowę zdjęcia kapelusza, gdy w pobliżu przechodziła procesja. W owym czasie nieposłuszeństwo wobec kościoła było karane śmiercią. Młodzień­ca skazano na obcięcie języka i prawej ręki oraz - jakby inaczej - na spalenie na stosie.(…)

W jedną z niedzielnych poranków 1983 roku, w Darkley, w Pół­nocnej Irlandii, grupa katolickich terrorystów uzbrojonych w broń automatyczną wdarła się do protestanckiego kościoła i otworzyła ogień do obecnych, zabijając trzech i raniąc siedmiu uczestników nabożeństwa. To tylko jeden z wielu setek przykładów podobnych dramatów, które kosztowały życie blisko 3 tysiące osób w okresie trwających dwadzieścia lat konfliktów religijnych w tym kraju.

(...) Konflikt Izraelczyków z Palestyńczykami, który trwa ze zmiennym nasileniem od kilkudziesięciu lat, w latach dziewięćdziesiątych na­brał bardziej religijnego charakteru. W ostatniej dekadzie dwudzie­stego wieku sfrustrowani młodzi muzułmanie masowo przyłączali się do takich organizacji terrorystycznych, jak Hezbollah (Partia Boga), Islamski Dżihad (Święta Wojna) i Hamas (to słowo utworzone z pierwszych liter nazwy Islamski Ruch Oporu, w języku arabskim zna­czy „gorliwość"). Poza walkami pomiędzy uzbrojonymi w kamienie arabskimi młodzieńcami i używającymi nowoczesnej broni żydow­skimi żołnierzami, po obu stronach coraz częściej dochodzi do kon­fliktów na tle religijnym (...)


(...) W 1992 roku bośniaccy muzułmanie opowiedzieli się za oddziele­niem się tej republiki od Jugosławii i utworzeniem niepodległego państwa. Mieszkający w Bośni prawosławni Serbowie przestraszyli się, że rządy w kraju przejmą islamscy fundamentaliści, i wystąpili przeciw muzułmańskiej większości. Wkrótce wybuchły walki między prawosławnymi Serbami, katolickimi Chorwatami i bośniackimi muzułmanami. Po zakończeniu okrutnej wojny domowej w Bośni, w ro­ku 1999 muzułmanie i prawosławni chrześcijanie starli się w pobliskim Kosowie, a w roku 2001 podobny scenariusz powtórzył się w Macedonii(...)

(...) W roku 1980 w mieście Moradabad w indyjskim stanie Uttar Pradeś zwykła świnia stała się przyczyną zamieszek i mordów, w których udział wzięto kilkuset bogobojnych muzułmanów i hindusów. Zwierzę wywołało gniew wyznawców Allacha, wkraczając na teren, uznawany przez nich za święty. Muzułmanie, którzy uważają świnię za wcielenie szatana, zarzucili hindusom, że ci rozmyślnie zapędzili zwierzę w zakazane miejsce. Ogarnięci szałem wyznawcy obu religii mordowali się wzajemnie przy użyciu kijów i noży. W rozruchach, które objęty kilkanaście miast, życie straciło ponad 200 osób.(...)

To tytułem wstępu do tej smutnej w przesłaniu i faktografii ksiązki


Carl Sagan pisał kiedyś o małej błękitnej kropce gdzieś w entourage, na peryferiach ogromu gwiazd Drogi Mlecznej, naszej galaktyki. W ogromie gromad galaktyk i ich super gromad. Na tle tej przestrzeni nawet nie widocznej z krańca naszego rodzimego układu (jeden z Voyagerów na polecenie z Ziemi zrobił zdjęcie przed wejściem w pas Kuipera). Na tej błękitnej kropce, w ogromie oceanów, na skrawkach suchego lądu ludzie od lat biją się na śmierć i życie, udowadniając sobie nawzajem, który z ich bogów jest większy i mądrzejszy. Bo to ich Bóg stworzył to wszystko! Na obraz i podobieństwo ich samych, i wybrał naród, lub grupę. Ci którzy nie wierzą w ich boga są poganami. Kłopot w tym, że ci inni myślą podobnie tylko odwrotnie. Tak od wieków trwają wojny by udowodnić, że ten czy inny Bóg jest większy. A zabijający niewiernych wiedzą, są święcie przekonani, że to w właśnie w jego imieniu walczą. Sagan był Żydem, astrofizykiem.




Na dzień 1 stycznia 2016 roku Voyager 2 znajdował się w odległości ponad 16 456 000 000 km (109,971 au) od Słońca, w punkcie o współrzędnych równikowych: deklinacja (J2000) -56° 48', rektascensja (J2000) 19h 56m i współrzędnych ekliptycznych: szerokość ekliptyczna -35,6°, długość ekliptyczna 290,0°. Sonda oddala się od Słońca z prędkością 15,381 km/s (czyli 55 372 km/h = 3,242 au rocznie) w kierunku gwiazdozbioru Pawia[15][16][17].



Około roku 40 176 Voyager 2 minie gwiazdę Ross 248 w gwiazdozbiorze Andromedy w najmniejszej odległości wynoszącej 1,65 roku świetlnego, a za około 294 000 lat minie, w odległości około 4,32 lat świetlnych, najjaśniejszą gwiazdę ziemskiego nieba - Syriusza w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa

Zebrał, spisał i pochylił się nad problemem dzieląc się tym z Państwem
Krzysztof Hajbowicz




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Print Friendly and PDF