MOLBORSKIE WAGONY
Gdy rozmawialiśmy o tej śmierci, dzieliliśmy się każdym wstrząsającym szczegółem tragedii. Oto "na wagonach" położyli się do snu trzej mężczyźni, pili alkohol, byli w ciągu alkoholowym. Rano obudzili się dwaj, trzeci już nie żył. Zawiadomili kogo trzeba … Znamy szczegóły z pierwszej ręki.
Oficjalna wersja była jednak taka „znaleziono na wagonach ciało bezdomnego mężczyzny. Przyczyną śmierci była niewydolność czegoś tam, i wiele chorób. I takie ble ble. Nie mogło być przecież że zamarzł. MOPS długo rozmawiał z patologiem. Żadnej instytucji „nie jest na rękę” że na tak zwanych malborskich wagonach żyją bezdomni. Kolej się do nich przyznać nie może oficjalnie, MOPS również, wie, ale nie tak do końca bo jak można by było im oficjalnie pomóc – nie ma procedur, a MOPS procedurą stoi, nie myśleniem empatycznym. Policja i inne służby miejskie wiedzą, ale … – potem takie kruczki jak wyżej się rodzą; „… znaleziono, na wiele chorób …, etc” Czasem ktoś, kto wie, podjedzie anonimowo i zostawi w pobliżu sporą torbę konserw, jakieś ciepłe rzeczy, itp.
To i dlaczego bezdomni wolą taką „wolność” w innym artykule. Teraz chwila refleksji nad tą śmiercią, niech nie pójdzie ona w zapomnienie
Zmarł CZŁOWIEK na malborskich „wagonach”
Jeszcze niedawno mogliśmy Go spotkać na ulicach miasta, żył wśród nas, odtrącony i niezauważalny, dotknięty bezdomnością i wieloma jej niebezpiecznymi konsekwencjami. Nie zdążył przyjąć pomocy, umarł „na wagonach”. Chyląc czoło przed majestatem śmierci rodzi się we mnie refleksja i tą pragnę się podzielić z innymi. Oby śmierć Jarosława stanowiła dla nas wszystkich przestrogę i ostrzeżenie, nawet dla tych, którzy uważają, że mając na tyle wszystkiego - taka śmierć im nie zagraża.
Każdemu z nas może być dane niebezpieczeństwo bezdomności, utraty wszystkiego i szeregu śmiertelnych chorób. Dziś mamy … jutro … może np. spłonąć, możemy stracić w klęsce żywiołowej, możemy zostać oszukanymi, zdradzeni, pozostawieni losowi, lub zwyczajnie ponieść konsekwencje swoich decyzji, zachowań, etc. Niekiedy wcale nie mozolnie i długo w upływającym czasie a jedna chwila może stanowić o utracie i stania się tym kim był, i co nie miał Jaroslaw.
Ufam, że pamięć o tej śmierci, i ta śmierć znajdzie swoje przełożenie na sposób postrzegania mijanych w pośpiechu innych ludzi.
Czasem kilka sekund wystarczy byśmy wiedzieli kogo mijamy, lub co widzimy. Natura dała nam takie narzędzia, choć czasem złudzą, to generalnie nie mylimy się w ocenach. Popatrzmy obok, pomóżmy tym, którym trzeba pomóc, nie zostawiajmy ich w samotności bycia. To zadanie trudne i kosztuje wiele wysiłku, emocji a czasem nie tylko. Musimy się nauczyć mądrego pomagania, i mądrze odróżnić co jest pomocą a co tylko gestem, lub pozorem. Nikt nie powiedział, że to łatwe. Nauczyć się tego powinniśmy tak jak udzielania pierwszej pomocy medycznej.
Ale nie odwracajmy głowy, nie udawajmy, że nie widzimy, że inni są od tego by pomóc!
To samo, ta sama konieczność - potrzeba, może spotkać nas. Ale nie dlatego trzeba pomagać. To zbyt handlowe podejście. Pomagać trzeba bo jesteśmy LUDŹMI a o tym już coraz częściej zapominamy.
My zapominamy o tym, co to jest człowieczeństwo, a jest ono coraz bardziej abstrakcyjne dla naszego pojmowania, zbyt trudne do zdefiniowania i do poczucia w sobie.
Kiedy moi dziadkowie walczyli na frontach pierwszej wojny, później opowiadali o przeszłości, o majestacie śmierci. Opowiadali m.in. o tym jak umierali żołnierze, cywile różnych nacji, nierzadko sobie wrogich. Gdy tylko doszło do głosu „człowieczeństwo”, wypierając strach, nienawiść, chęć zemsty, i inne uczucia, emocje, które rodzi walka, to w majestacie śmierci, wszyscy zachowywali się podobnie. Byli dziećmi tej samej kultury. Było więcej szacunku wobec tego majestatu.
Piszę o takim „zmechanicznieniu” uczuć, gdzie śmierć nie nazywa się śmiercią a eliminacją przeciwnika. Nie wiem czy to wina literatury z kręgu James Bond, czy to wina gier komputerowych. Myślę, że wszystkiego po trosze i dużo, dużo więcej innych czynników. Zauważane jest to zjawisko od dawna i „pokazywane tłustym drukiem”, ku przestrodze pokoleniom teraz. Lecz chyba mało skutecznie. Może zbyt bardzo staliśmy się niewolnikami procedur, takiego podejścia do życia trybiko-zembato – śróbkowego.
Życia pozbawionego jakiejś większej przestrzeni ducha, duchowości. To co nas odróżnia od maszyn inteligentnych. Bo wątpię czy zwierząt i nawet roślin, które są bardziej skomplikowane niż nam mogło się wydawać.
Baa, niestety czasem myślę, że mój smartfon, dzwoniący sam po wybranych (tylko swoim algorytmem zapisanych w pamięci osobach), zwiększający głośność, lub jej pozbawiając – „jest bardziej duchowy” niż my Homo Sapiens Sapiens współcześni. Zachowujemy się mechanicznie utracając coraz bardziej WRAŻLIWOŚĆ. Spłycając to pojęcie do naiwności, wręcz nieprzydatnej życiowo głupoty.
Otóż konkludując te wywody, myślę, że mało w nas jest szacunku dla innych, ich potrzeb, ich bytności obok. Myślimy jak samotne chore wilki a nie jak stado.
Samotnie mamy mniejsze szanse na wszystko. W stadzie, ławicy, kluczu - jest siła, jest wspólnota, jest przetrwanie i rozwój.
Pewnie niestety nauczeni doświadczeniem, tak się zachowujemy jak się zachowujemy – czyli egocentrycznie do potęgi entej, widząc tylko najczęściej czubek swojego własnego nosa. Przekazując te swoje doświadczenia na młodsze pokolenia.
Nie powinienem utyskiwać. Ale z drugiej strony zaczyna mi w tym wszystkim brakować człowieczeństwa, i to mi przeszkadza w moim własnym funkcjonowaniu. Chciałbym przebywać z ludźmi a nie (z nawet najinteligentniejszym) R2D2 (sympatycznym robotem z „Gwiezdnych wojen”).
Niestety komercjalizacja i obojętność sprawiają, że oddalamy się od siebie jak galaktyki, niestety coraz szybciej i szybciej, i dalej. A to grozi kosmologiczną teorią Ragnarök (swoistą apokalipsą) totalnym oziębieniem wszystkiego i śmierci z zamarznięcia. Śmierci, która strawi zimnem nawet bogów i cały wszechświat. Więc może korzystajmy z więzów między ludźmi, zanim zamienimy się w zimne bałwanki.
Pomagajmy sobie nawzajem, ratujmy, bądźmy życzliwi, i wrażliwi. A jak mamy w okolicy nas samych miłość, dobro, ciepło, to nie odtrącajmy tych darów, bo później nawet nie będzie królowej śniegu.
Bardzo mną wstrząsnęła śmierć pana Jarosława. To ona obudziła we mnie m.in. te refleksje Wiem co chcę robić i do czego dążyć, może jeszcze zdążę chociaż odrobinę próbować ponaprawiać, polepszyć, nim sam odejdę w niepamięć i wieczny Ragnarök.
Więc zapraszam każdą i każdego z Was byśmy wspólnie przestali być obojętni na ludzkie losy, zaczęli od siebie, własnego podwórka po instytucje - ucząc się mądrze pomagać. Nie udawać, że pomagamy. Nie pisać sprawozdań z pomocy a ją realnie i konsekwentnie realizować.
Ponieważ bez względu na nasze światopoglądy… nie znamy ani dnia ani godziny nie tylko swojego odejścia, ale nawet fragmentu losu. My tylko zakładamy z jakimś procentem prawdopodobieństwa jak będzie. Oby nie było podobnie, jak w najgorszym koszmarze.
Właściwie co pisać? Po roku czasu batalii o mądre gospodarowanie środkami publicznymi z tzw. "funduszu korkowego" nic nie wynikło. Ba instytucje, urzędnicy funkcjonują w najlepsze jak dawniej, wspólnie z radnymi miejskimi (którzy, odnoszę wrażenie, nie rozumieją kompletnie o co chodzi lub nie chcą zrozumieć). Brak transparentności, brak pokazania co ile kosztuje i jakie sa efekty - tylko pustosłowie, dbanie o stołki, środki na pensje.
Na przełomie stycznia i lutego zebrał się powołany przez Burmistrza Malborka społeczny zespół inicjatywno - doradczy, mający na celu wypracowanie optymalnego w całości rocznego programu profilaktyki uzależnień na 2015.Gdy rozmawialiśmy o tej śmierci, dzieliliśmy się każdym wstrząsającym szczegółem tragedii. Oto "na wagonach" położyli się do snu trzej mężczyźni, pili alkohol, byli w ciągu alkoholowym. Rano obudzili się dwaj, trzeci już nie żył. Zawiadomili kogo trzeba … Znamy szczegóły z pierwszej ręki.
Oficjalna wersja była jednak taka „znaleziono na wagonach ciało bezdomnego mężczyzny. Przyczyną śmierci była niewydolność czegoś tam, i wiele chorób. I takie ble ble. Nie mogło być przecież że zamarzł. MOPS długo rozmawiał z patologiem. Żadnej instytucji „nie jest na rękę” że na tak zwanych malborskich wagonach żyją bezdomni. Kolej się do nich przyznać nie może oficjalnie, MOPS również, wie, ale nie tak do końca bo jak można by było im oficjalnie pomóc – nie ma procedur, a MOPS procedurą stoi, nie myśleniem empatycznym. Policja i inne służby miejskie wiedzą, ale … – potem takie kruczki jak wyżej się rodzą; „… znaleziono, na wiele chorób …, etc” Czasem ktoś, kto wie, podjedzie anonimowo i zostawi w pobliżu sporą torbę konserw, jakieś ciepłe rzeczy, itp.
To i dlaczego bezdomni wolą taką „wolność” w innym artykule. Teraz chwila refleksji nad tą śmiercią, niech nie pójdzie ona w zapomnienie
Vigilate itaque, quia nescitis diem neque horam
(Czuwajcie zatem, bo nie znacie dnia ani godziny)
(Czuwajcie zatem, bo nie znacie dnia ani godziny)
(Mat., 25, 13).
Zmarł CZŁOWIEK na malborskich „wagonach”
Jeszcze niedawno mogliśmy Go spotkać na ulicach miasta, żył wśród nas, odtrącony i niezauważalny, dotknięty bezdomnością i wieloma jej niebezpiecznymi konsekwencjami. Nie zdążył przyjąć pomocy, umarł „na wagonach”. Chyląc czoło przed majestatem śmierci rodzi się we mnie refleksja i tą pragnę się podzielić z innymi. Oby śmierć Jarosława stanowiła dla nas wszystkich przestrogę i ostrzeżenie, nawet dla tych, którzy uważają, że mając na tyle wszystkiego - taka śmierć im nie zagraża.
Każdemu z nas może być dane niebezpieczeństwo bezdomności, utraty wszystkiego i szeregu śmiertelnych chorób. Dziś mamy … jutro … może np. spłonąć, możemy stracić w klęsce żywiołowej, możemy zostać oszukanymi, zdradzeni, pozostawieni losowi, lub zwyczajnie ponieść konsekwencje swoich decyzji, zachowań, etc. Niekiedy wcale nie mozolnie i długo w upływającym czasie a jedna chwila może stanowić o utracie i stania się tym kim był, i co nie miał Jaroslaw.
Ufam, że pamięć o tej śmierci, i ta śmierć znajdzie swoje przełożenie na sposób postrzegania mijanych w pośpiechu innych ludzi.
Czasem kilka sekund wystarczy byśmy wiedzieli kogo mijamy, lub co widzimy. Natura dała nam takie narzędzia, choć czasem złudzą, to generalnie nie mylimy się w ocenach. Popatrzmy obok, pomóżmy tym, którym trzeba pomóc, nie zostawiajmy ich w samotności bycia. To zadanie trudne i kosztuje wiele wysiłku, emocji a czasem nie tylko. Musimy się nauczyć mądrego pomagania, i mądrze odróżnić co jest pomocą a co tylko gestem, lub pozorem. Nikt nie powiedział, że to łatwe. Nauczyć się tego powinniśmy tak jak udzielania pierwszej pomocy medycznej.
Ale nie odwracajmy głowy, nie udawajmy, że nie widzimy, że inni są od tego by pomóc!
To samo, ta sama konieczność - potrzeba, może spotkać nas. Ale nie dlatego trzeba pomagać. To zbyt handlowe podejście. Pomagać trzeba bo jesteśmy LUDŹMI a o tym już coraz częściej zapominamy.
My zapominamy o tym, co to jest człowieczeństwo, a jest ono coraz bardziej abstrakcyjne dla naszego pojmowania, zbyt trudne do zdefiniowania i do poczucia w sobie.
Kiedy moi dziadkowie walczyli na frontach pierwszej wojny, później opowiadali o przeszłości, o majestacie śmierci. Opowiadali m.in. o tym jak umierali żołnierze, cywile różnych nacji, nierzadko sobie wrogich. Gdy tylko doszło do głosu „człowieczeństwo”, wypierając strach, nienawiść, chęć zemsty, i inne uczucia, emocje, które rodzi walka, to w majestacie śmierci, wszyscy zachowywali się podobnie. Byli dziećmi tej samej kultury. Było więcej szacunku wobec tego majestatu.
Piszę o takim „zmechanicznieniu” uczuć, gdzie śmierć nie nazywa się śmiercią a eliminacją przeciwnika. Nie wiem czy to wina literatury z kręgu James Bond, czy to wina gier komputerowych. Myślę, że wszystkiego po trosze i dużo, dużo więcej innych czynników. Zauważane jest to zjawisko od dawna i „pokazywane tłustym drukiem”, ku przestrodze pokoleniom teraz. Lecz chyba mało skutecznie. Może zbyt bardzo staliśmy się niewolnikami procedur, takiego podejścia do życia trybiko-zembato – śróbkowego.
Życia pozbawionego jakiejś większej przestrzeni ducha, duchowości. To co nas odróżnia od maszyn inteligentnych. Bo wątpię czy zwierząt i nawet roślin, które są bardziej skomplikowane niż nam mogło się wydawać.
Baa, niestety czasem myślę, że mój smartfon, dzwoniący sam po wybranych (tylko swoim algorytmem zapisanych w pamięci osobach), zwiększający głośność, lub jej pozbawiając – „jest bardziej duchowy” niż my Homo Sapiens Sapiens współcześni. Zachowujemy się mechanicznie utracając coraz bardziej WRAŻLIWOŚĆ. Spłycając to pojęcie do naiwności, wręcz nieprzydatnej życiowo głupoty.
Otóż konkludując te wywody, myślę, że mało w nas jest szacunku dla innych, ich potrzeb, ich bytności obok. Myślimy jak samotne chore wilki a nie jak stado.
Samotnie mamy mniejsze szanse na wszystko. W stadzie, ławicy, kluczu - jest siła, jest wspólnota, jest przetrwanie i rozwój.
Pewnie niestety nauczeni doświadczeniem, tak się zachowujemy jak się zachowujemy – czyli egocentrycznie do potęgi entej, widząc tylko najczęściej czubek swojego własnego nosa. Przekazując te swoje doświadczenia na młodsze pokolenia.
Nie powinienem utyskiwać. Ale z drugiej strony zaczyna mi w tym wszystkim brakować człowieczeństwa, i to mi przeszkadza w moim własnym funkcjonowaniu. Chciałbym przebywać z ludźmi a nie (z nawet najinteligentniejszym) R2D2 (sympatycznym robotem z „Gwiezdnych wojen”).
Niestety komercjalizacja i obojętność sprawiają, że oddalamy się od siebie jak galaktyki, niestety coraz szybciej i szybciej, i dalej. A to grozi kosmologiczną teorią Ragnarök (swoistą apokalipsą) totalnym oziębieniem wszystkiego i śmierci z zamarznięcia. Śmierci, która strawi zimnem nawet bogów i cały wszechświat. Więc może korzystajmy z więzów między ludźmi, zanim zamienimy się w zimne bałwanki.
Pomagajmy sobie nawzajem, ratujmy, bądźmy życzliwi, i wrażliwi. A jak mamy w okolicy nas samych miłość, dobro, ciepło, to nie odtrącajmy tych darów, bo później nawet nie będzie królowej śniegu.
Bardzo mną wstrząsnęła śmierć pana Jarosława. To ona obudziła we mnie m.in. te refleksje Wiem co chcę robić i do czego dążyć, może jeszcze zdążę chociaż odrobinę próbować ponaprawiać, polepszyć, nim sam odejdę w niepamięć i wieczny Ragnarök.
Więc zapraszam każdą i każdego z Was byśmy wspólnie przestali być obojętni na ludzkie losy, zaczęli od siebie, własnego podwórka po instytucje - ucząc się mądrze pomagać. Nie udawać, że pomagamy. Nie pisać sprawozdań z pomocy a ją realnie i konsekwentnie realizować.
Ponieważ bez względu na nasze światopoglądy… nie znamy ani dnia ani godziny nie tylko swojego odejścia, ale nawet fragmentu losu. My tylko zakładamy z jakimś procentem prawdopodobieństwa jak będzie. Oby nie było podobnie, jak w najgorszym koszmarze.
Krzysztof Hajbowicz
Siup i od nowa ...
konsultacja społeczna po raz drugi
tego samego
autoramentu ...
Urzędnicy nie są
reformowalni!!!
konsultacja społeczna po raz drugi
Właściwie co pisać? Po roku czasu batalii o mądre gospodarowanie środkami publicznymi z tzw. "funduszu korkowego" nic nie wynikło. Ba instytucje, urzędnicy funkcjonują w najlepsze jak dawniej, wspólnie z radnymi miejskimi (którzy, odnoszę wrażenie, nie rozumieją kompletnie o co chodzi lub nie chcą zrozumieć). Brak transparentności, brak pokazania co ile kosztuje i jakie sa efekty - tylko pustosłowie, dbanie o stołki, środki na pensje.
Choć kierownik CPiTU deklaruje, że liczy się człowiek to chyba w tym kontekście, że liczy się każdy człowiek pracujący w CPiTU, bo nie chodzi tu osoby potrzebujące pomocy w praktyce.
No trudno sobie wytłumaczyć jak z 860 tys złotych funduszu korkowego, które powinny być przeznaczone na skuteczną profilaktykę, muszą być "obsłużone" za 610 tys. zł przez tą instytucję... pensje, ( w trym pracownicy obsługi) media, remonty, koszty utrzymania nierealnych i niefunkcjonujących projektów, brak podpisania umowy z NFZ, etc, etc.
Żadnego umiaru i pokory, czy chęci współpracy z organizacjami pozarządowymi.
Skutkiem tego pojawił się dokument protest, może ktoś z radnych weźmie sobie ten dokument do serca - pod którym się podpisuję obiema rękoma bowiem pojmuję i myślę podobnie.
Opinia stowarzyszenia Malborskie Centrum KWADRAT na temat
organizacji i efektów pracy zespołu inicjatywno-doradczego powołanego w celu
opracowania projektu Miejskiego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania
Problemów Uzależnień.
Jako przedstawiciel stowarzyszenia Malborskie Centrum
KWADRAT, przedstawiam naszą opinię dotyczącą przygotowań do prac, pracy i
efektów pracy zespołu inicjatywno- doradczego, którego zadaniem było
opracowanie projektu Miejskiego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów
Uzależnień.
ORGANIZACJA PRACY ZESPOŁU
I.
Na wstępie
informuję, że uczestniczyłem w pierwszym spotkaniu ww. zespołu i bezpośrednio
po nim z pracy w nim zrezygnowałem. Wpływ na moją decyzję miał SPOSÓB, w jaki
wszystko zorganizowano.
Decyzją Burmistrza
Miasta Malborka (Zarządzenie 145/2015 z dnia 24.09.2015 r.) skład Zespołu w
skuteczny sposób ograniczał możliwość jakiegokolwiek wpływu na kształt i
zawartość programu organizacjom pozarządowym. Tym samym praca w nim przestała
mieć dla mnie sens i byłaby, w mojej ocenie, jedynie stratą czasu.
Niestety, nadal
organizacje pozarządowe traktowanie są nie jako partner w realizacji
programu, lecz jako rywal-konkurent w stosunku do Centrum Profilaktyki i
Terapii Uzależnień.
Zgodnie z ww. zarządzeniem, skład zespołu ostatecznie
wyglądał tak: 3 osoby z CPiTU, 3 osoby z Miejskiej Komisji Rozwiązywania
Problemów Alkoholowych (MKRPA), czyli 6 osób po stronie „urzędowej”, czyli
reprezentujące podmioty publiczne, oraz po 1 osobie (nie więcej !) z NGO,
czyli z sektora obywatelskiego.
Efekt tego
zarządzenia był taki, że w komisji pracowały tylko dwie osoby reprezentujące
środowisko pozarządowe, w tym jedna zupełnie nie zorientowana w temacie. Ten
skład nie wróżył zmian, których oczekiwaliśmy, i które sygnalizowaliśmy od
początku 2015 r. Skład przesądzał też, kto będzie przewodniczącym oraz jakie
będą wyniki ewentualnych głosowań i w jakim kierunku zmierzać będą ustalenia
w sprawie kształtu programu itp.
A przecież konieczność wielu zmian organizacje widzą, o
czym wielokrotnie mówiliśmy.
II.
Niejasna jest
rola, w jakiej występowali pracownicy CPiTU w zespole. CPiTU jest
koordynatorem całego rocznego programu i jednocześnie realizatorem większej
jego części (sami mogą to sobie ustalić poprzez m.in. reprezentację w
zespole!). Naszym zdaniem to ewidentny KONFLIKT INTERESÓW!
Jak wiemy, to burmistrz jest osobą bezpośrednio
odpowiedzialną za realizację rocznego programu profilaktyki. Niestety, nie
uczestniczył w spotkaniach.
WNIOSKI O UWZGLĘDNIENIE W BUDŻECIE
Zgodnie z
sugestiami sekretarza miasta, które przekazał nam podczas spotkania z
przedstawicielami NGO, grupa organizacji pozarządowych złożyła w ustawowym
terminie (do 30 września) wnioski o uwzględnienie w budżecie na 2016 r. kwot
potrzebnych na zadania publiczne, które zaproponowały do realizacji w ramach
rocznego programu, w tym kontynuację już prowadzonych działań, m.in. na
profilaktykę i rehabilitację osób uzależnionych.
|
Błąd czy … manipulacja
Grafika z http://inessu.pinger.pl |
Założenie wydawało się w miarę proste i przejrzyste. Społeczne konsultacje na temat możliwości realizacji projektu programu. Prace zespołu o tyle potrzebne co niestety spóźnione, bowiem jak podkreślali uczestnicy rozmów, powinny one odbywać się kilka miesięcy wcześniej, a nie tuż, tuż przed podejmowaniem uchwały Rady Miejskiej w sprawie zaakceptowania programu. Wszyscy jednak uznali za konieczne, by uczynić tak od przyszłego roku.
Omawiając poszczególne punkty programu budziły emocje m.in. braki konkretnych kwot przypisanych poszczególnym działaniom w programie CPITU (dopiero pod koniec konsultacji pojawiły się one bardzo niesprecyzowane i nieszczegółowe) oraz wskazywanie na realizatora tegoż programu głownie przez CPiTU oraz Miejską Komisję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Jak stwierdziła dyrektor Żołdak, to oczywiste. Nie dla wszystkich uczestników było to takie oczywiste. Kwota bowiem przeznaczona na działania pochodząca z tzw. kapslowego (opłaty z pozwoleń na sprzedaż alkoholu) wynosi w naszym mieście 850 tys. zł. Z czego organizacje społeczne pełniące niesłychanie ważną rolę w profilaktyce, w całym systemie pomocowym miasta, miały na swoją działalność, w drodze ogłaszanych konkursów otrzymać w 2015 roku 10 tys. zł.. Podczas spotkań nie udało się, tak ad hoc, ustalić kto tą kwotę wymyślił.
Ta zawiła dość dysproporcja budzić może zdziwienie, bowiem w Malborku nie brakuje fachowców od profilaktyki i certyfikowanych terapeutów, społeczników z doświadczeniem w różnych w różnych obszarach. Niemniej jak twierdziła p. dyrektor Żołdak, Centrum zaspokaja wiele potrzeb środowiskowych, prowadzi diagnozy problemów w mieście, oraz prowadzi badania ewaluacyjne swojej skuteczności. Tylko, czyni to wszystko … samo Centrum Profilaktyki i Terapii Uzależnień.
To budzi pewien dysonans w zrozumieniu logiki procedury i dało się odczuć, że zdania niektórych uczestników były zgoła odmienne niż wyrozumiałość dla takiego sposobu oglądu i punktu widzenia.
Zespół mimo to zgadzał się, że program ma służyć mieszkańcom miasta a skuteczność działań ma się przekładać na zdrowy rozsądek. Uczestnicy spotkań (w tym CPiTU, oraz członkowie Miejskiej Komisji RPA) ustalili ostatecznie (choć nie jednogłośnie) żeby w 2015 roku na programy organizacji i stowarzyszeń zajmujące się profilaktyką przeznaczyć 10% kapslowego.
Tak w ogóle zastanawiał fakt uczestnictwa w pracach tylko części organizacji zajmujących się tym obszarem działań. Może podobnie jak (po trzech spotkaniach stowarzyszenie „Fides”) przestało uczestniczyć w pracach, te nieobecne organizacje nie chciały lub po prostu nie wiedziały. Wszak jest Coffee House, o którym pisałem, rozpoczęła działania po (79 latach) w Malborku Armia Zbawienia, są jeszcze inni. Są instytucje, które mogą nawet konkurować z CPiTU, mające wykształconą i certyfikowana kadrę, ba utrzymują się same, świadcząc bezpłatne usługi terapeutyczne, profilaktyczne i dające schronienie grupom pomocowym na mocy kontraktu z NFZ.
Jeśli miały być to spotkania inicjatywno doradcze i serio brzmiała deklaracja wzięcia pod uwagę zdania i osądu przedstawicieli organizacji, co podkreślali uczestnicy, trzeba było usiąść do rozmów kilka miesięcy wcześniej. Ponadto, przypatrując się pracom, nieodparcie przychodziło mi na myśl, jakby nie klika podmiotów, a dwie strony uczestniczyły w pracach. Pracownicy CPiTU oraz członkowie Miejskiej Komisji z jednej strony, a społeczni konsultanci z drugiej. Zresztą powiązania z CPiTU poprzez osobę Moniki Stępień-Dylert, która pełni rolę przewodniczącej Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych a jednocześnie pracownika Centrum mówi samo za siebie. To samo dotyczy Pani Naczelnik Wydziału ds. Społecznych w Urzędzie Miasta, która również zatrudniona jest w CPiTU Można by te przykłady powiązań mnożyć. Byłbym daleki takiemu postrzeganiu spolaryzowania interesów, gdyby nie fakt, że po zakończeniu prac, gdy uczestnicy wypracowali wspólnie treść i zgodę na zawartość programu, w Biuletynie Informacji Publicznej Urzędu Miasta Malborka ukazał się zupełnie inny tekst w kwestii finansowania organizacji społecznych. – ustalony zapis 10% zastąpiono słowami „do 5 %.” ( do, czyli np. 0,5 % też realizuje zapis?!)
obrazek z http://www.olprint.com.pl/rozwiazania/ |
Krzysztof Hajbowicz
Wypowiedzi; czemu służyły prace zespołu
Joanna Żołdak dyrektor Centrum Profilaktyki i Terapii Uzależnień
- Spotkania Zespołu Inicjatywno - Doradczego stały się okazją do wspólnej wymiany doświadczeń dotyczących podejmowanych działań w zakresie profilaktyki i terapii uzależnień w naszym mieście. Prace zespołu umożliwiły dokonanie diagnozy potrzeb osób z problemami uzależnień oraz członków ich rodzin tak, aby podejmowane działania odpowiadały na potrzeby mieszkańców.
Monika Stępień-Dylert, Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Malborku
- Wspólne spotkania ukazały zasadność wymiany spostrzeżeń dotyczących aktualnych potrzeb osób uzależnionych i ich rodzin, tak aby w przyszłości ulepszać ofertę, oraz tworzyć spójną ofertę dla mieszkańców Malborka.
Waldemar Klawiński, prezes Stowarzyszenia „MC2”
- Spotkania i rozmowy w takich zespołach zawsze są potrzebne. Mimo rozbieżnych zdań i innego niż NGO spojrzenia pracowników CPiTU udało się nam stworzyć projekt dokumentu, który moim zdaniem, choć nie doskonały, to otwiera proces dialogu i racjonalnego działania dla dobra społeczności lokalnej. Za sukces uznaję to, że udało nam się wspólnie ustalić dużo wcześniejsze rozpoczęcie prac nad programem przyszłorocznym oraz zaplanować cykliczne, wspólne spotkania wszystkich podmiotów zainteresowanych. Do tej pory uważałem też za sukces podniesienie rangi działań organizacji pozarządowych oraz zwiększenie kwoty dotacji dla ich działań. Teraz już tak nie czuję. Za totalną porażkę uznaję bowiem fakt manipulacji i zmian ustalonych przez zespół zapisów. Notę protestacyjną w tej sprawie dostarczyliśmy burmistrzowi w poniedziałek. Oczekuję, że osoba, która stoi za tym czynem zostanie wskazana, a ze sprawy wyciągnięte będą jakieś wnioski.
Henryk Kapela, prezes Stowarzyszenia Abstynenckiego „Tu i Teraz”
- Konsultacje choć potrzebne, bardzo spóźnione. Zauważyłem niedostrzeganie roli organizacji społecznych i stowarzyszeń w procesach trzeźwienia, rehabilitacji osób uzależnionych od alkoholu pomimo wieloletnich doświadczeń (15 lat) np. Malborskie Stowarzyszenie Abstynenckie "Tu i Teraz" działa nie tylko na terenie Malborka, ale całego woj. Pomorskiego i na szczeblu krajowym. Mogłoby być rzeczywistym partnerem Miejskich Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych jak i CPiTU, a nie tylko jako narzędzie potrzebne do konsultacji. Mam nadzieję, ze nastąpią zmiany na lepsze i uzgodnione propozycje (10%) na konkursy zostaną zachowane. Będzie to dobrym początkiem realizacji programu rozwiązywania problemów uzależnień i dalszych prac w tym zakresie".
..........................................................................................................................
A oto idzie bitwa
..................................................................................................................................................
Dotyczy wpisu Błąd czy … manipulacja na stronie Absurdy Lokalne Malbork.
Poniżej prezentuje pismo skierowane na dzisiejszą Sesję Rady Miasta Malborka "do rąk własnych" Przewodniczącego Rady - ze strony Waldemara Klawińskiego wiceprzewodniczącego komisji społecznej, która pracowała nad kształtem Miejskiego Programu Profilaktyki.
Pismo to Waldemar Klawiński wysłał do wszystkich Radnych Miasta e-mailem, prosząc o zapoznanie sie. Ma byc również odczytane na sesji. Czy tak się stanie - zobaczymy.
Dziś odbędzie się sesja Rady, na której najprawdopodobniej w ciszy niezrozumienia i braku wiedzy o podmianie i włozeniu innego dokumentu w BIP niz wypracowany na komisji, radni "klepną" uchwałę dotyczącą finansowania Programu Profilaktyki na 2015 w Malborku, tak jakby nic sie nie stało.
Wszelkie pytania skierowane do radnych, działania obijają się o mur zdziwienia, niezrozumienia, wszak na Komisjach było wszystko O.K. (czyli nikt nawet nie powiedział o innym spojrzeniu na projekt, mało tego w BIP mimo protestów, dalej wisi dokument, który zawiera sławetne zdanie (do 5 procent). Dokument nieodpowiadający prawdzie, ponoć (co jest nieprawdą również) uzgodniony podczas prac komisji, konsultowany przez tyle czasu z organizacjami. Te co zgłosiły protest, nawet nie zostały wymienione. Ot demokracja.... Ciekawe, kto rządzi w Malborku? Skoro urzędnicy, bo jest im wygodnie jak jest i nie narusza posiadania - to po co wybory radnych, burmistrzów, etc.
Urzędnik wytłumaczy, poprawi, i udowodni rację - choć nie ma racji, nie wolno mu i tłumaczenie nie wynika z dobrej woli i wiedzy. O tempora o mores!!!
Oto trochę desperackie pismo i taka musztarda po obiedzie, może ktoś rzec ale istnieje prawdopodobieństwo, że któryś z głosujących radnych się zastanowi o co tu chodzi ...
BANWI
Cytowane w całości pIsmo skierowane do Radnych przez Waldemara Klawińskiego
Szanowny Panie Przewodniczący,Szanowni Państwo Radni
W załączeniu przesyłam Państwu, jako przedstawicielom obywateli-mieszkańców miasta Malborka, pismo adresowane do burmistrza, w którym zawarliśmy prośbę o wyjaśnienie sprawy oraz załączniki pomagające się zorientować w sprawie, o której piszę poniżej.
Zaznaczam, że choć zmiana w dokumencie dotyczyła głównie przeznaczenia tzw. pieniędzy korkowych, to nasz apel i oburzenie dotyczą przede wszystkim sposobu i formy w jaki traktuje się czynnik społeczny.
Z poważaniem
Waldemar Klawiński
Korkowe to jest po to aby chodniki łatać i pijani wtedy nie łamią nóg...ot cała profilaktyka :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń