https://vetulani.wordpress.com/ |
W kontekście niedawnych wydarzeń w Watykanie, i odporu politycznych komentarzy w Polsce, ten napisany niedawno w rocznicę śmierci mojej znajomej tekst, jak najbardziej nabiera znaczenia dla mnie i mojej chęci przekazania tego, co mi w z przerażeniem w duszy gra.
Dlatego wypowiedź rzecznika jak najbardziej wpisuje się na łamy Biura Absurdu. Mam dosyć zakłamania, które wielu wokół mnie próbuje usankcjonować jako prawdę, w którą sami głoszący nie wierzą. Tekst nie jest dla fanatycznie nastawionych ewentualnych czytelników. Narusza bowiem obłudę i wartości, których często samych nie przestrzegają. No i nie jest dla osób niedojrzałych, a to kto w co wierzy nie powinno być usankcjonowane wiekiem. Tylko krowa ponoć nie zmienia poglądów, a gdy nauka jednej jedynej religii odbywać się będzie w szkołach zamiast religioznawstwa lubo etyki … będziemy hodować stada krów.
"Oczywiście ksiądz Charamsa nie będzie mógł nadal wykonywać swoich zadań w Kongregacji Nauki Wiary i na papieskich uniwersytetach" - dodał rzecznik. "Zaś inne aspekty jego sytuacji należą do kompetencji jego ordynariusza diecezjalnego" - oświadczył ks. Lombardi.
"Oczywiście ksiądz Charamsa nie będzie mógł nadal wykonywać swoich zadań w Kongregacji Nauki Wiary i na papieskich uniwersytetach" - dodał rzecznik. "Zaś inne aspekty jego sytuacji należą do kompetencji jego ordynariusza diecezjalnego" - oświadczył ks. Lombardi.
Co jest bardziej
ryzykowne … napisać o tym czy milczeć?!
W hołdzie pamięci
Bathha`y Gutthy *1
Kiedy słucham tego co
mówią politycy, co mówią ludzie powtarzający przeżutą papkę sloganów,
kompletnie odjechanych stereotypów i mitów, budzi to we mnie strach przed
fanatyzmem. W swoim życiu miałem z nim do czynienia, ba doświadczyłem jego
najgorszej strony. Myślę, że jego najgorszą odmianą i twarzą coraz bardziej zaglądającymi
nam w oczy, jest fanatyzm religijny a raczej światopoglądowy.
I to nie ten islamski, chociaż w równej mierze
groźny jak każdy inny. Z rąk islamskiego fanatyka, z tego sposobu fanatycznego myślenia, za
przyczyną fanatycznego układania i sposobu życia - innym zginęła moja internetowa znajoma *1
to właśnie w hołdzie Jej pamięci powstaje ten artykuł.
Globalna wioska
Świat
się zrobił poprzez kontakty, wiedzę i postęp cywilizacyjny bardzo mały,
natomiast nasze małe i wystarczające nam do tej pory rozumki przytłacza
różnorodnością danych, wiedzą i zdobyczami nauki.
Poniżej wykład znanego neurobiologa prof Vetulaniego
przybliżający m.in tematykę poruszaną w tym artykule
Trudno
uciec od wiedzy, faktów i coraz bardziej ogałacającej nasze przekonania
rzeczywistości. Coraz mniej miejsca mamy na nasze przyzwyczajenia myślowe,
ucieczki od zupełnie innych niż nasz posiadany przekaz kulturowy, chociażby z
sprzed kilku, czy kilkunastu lat, przekaz od naszych starszych, kochanych i
kształtujących naszą osobowość.
Uciekamy
tedy często jak przysłowiowe strusie wkładając głowy w niesłuchanie,
nieprzyjmowanie do wiadomości i świadomości nowego. Nowego wynikającego z
doświadczeń, odkryć, i technik poznania wszelakiego. Zarazem skrajnie innego,
od tego co chcielibyśmy, by „siedziało” w naszych głowach. No bo daje poczucie
bezpieczeństwa.
A tak?! Pewnie przez to odzieranie z mitów i
przekonań czujemy się zagrożeni. Postępujemy tedy jak wielu staruszków z gruntu
nienawidzących tego co młode, nowoczesne i tryskające energią. Wali się nasz
system wartości i świat w którym ledwo co zdążyliśmy uwić sobie światopoglądowy
spokój. A tu szlus i nic nie jest constans i po naszemu.
Jakże
więc kochać to co lezie i wciska się zewsząd?
Gdy
dodamy lata komunizmu i tępienie tego co wiązało się z religią, wiarą – czyli
czymś w Polsce nierozerwalnie związanym z tożsamością narodową. To teraz gdy
mamy „znienawidzony przez masy kapitalizm” czyli „stadium anachroniczne w kolei
dziejowej do socjalizmu a potem do komunizmu’ … no musiało się siłą rzeczy
wielu ludziom „pozajączkować”.
Łasi na znośne
postrzeganie świata
To
tylko pobieżna i kierunkowa diagnoza (coś raczej na jej kształt) , ale stąd już
blisko do przyklejenia się do tych haseł jakie chcielibyśmy usłyszeć, do tych
magicznych słów, w które byśmy chcieli uwierzyć. Ale to tylko psychologiczny mechanizm.
Próbujemy więc go ubierać w ideologiczne szatki, by łatwiej było przykryć
własne niechciejstwa, głupotę, sztandary wymyślone i „własną oporność na
wiedzę”. Tak łatwiej, tak lepiej, tak znośniej.
Wykorzystał
ten proces w historii i socjologiczne następstwa m.in. niejaki Adolf od
Hitlerów ale i nie tylko on. Na dziś grozi to teraz takim samym populizmem i
podobnymi następstwami. Bo to już widać nawet przez zamknięte oczy. Pytanie jak daleko posuną się bezduszni lub co
gorzej fanatyczni politycy teraz, dzisiaj, i jutro?! Historia to nie podania i
mity. To zespół faktów, które samemu trzeba przeszukać, wyciągnąć wnioski,
odcedzić i oddzielić.
Prawa naturalne
Jakoś głupio nikt nie chce się uczyć z historii, tylko z uporem maniaka wierzy, że się uda, nastąpi cud i będzie tak jak w marzeniach. Deus ex machina i szlus.
NIE
BĘDZIE! Młotek rzucony w górę po chwili spadnie na ziemię, bo takie jest prawo
ciążenia tu na tej ziemi, tak działa grawitacja.
Chociaż
chcielibyśmy by latał – to on nie będzie! My z uporem godnym maniaków WIERZYMY,
że a nuż, widelec będzie latał. No bo
Bóg, no bo cuda się zdarzają, siła wyższa zaingeruje… Nie młotek spadnie bo takie są tutaj prawa
natury. I to jest prawo naturalne.
Natomiast
prawem naturalnym nie jest; że to człowiek jest istotą najwyższą i danym od
Boga prawem ma rządzić całym światem, no i oczywiście nawracać tych, którzy
akurat w nie wierzą w tego a innego Boga. Zresztą ci drudzy myślą i uważają, że
to ich Bóg i tak dalej …, i to nas trzeba nawracać, a jak nie no to…
Polecam
książkę pt. „Błękitna kropka” profesora astronomii, egzobiologa Carla Sagana
(notabene Żyda z pochodzenia, bo to istotne). Właściwie polecam początek tej
frapującej zresztą opowieści po naszym systemie planetarnym, ale i nie tylko.
Polecam
z tego powodu, że w prosty sposób obnaża naszą małość wiedzy, religijne
uwarunkowanie któremu nadajemy pierwszeństwo przed rzeczywistością.
Mity i przekonania
objawione
Nie
da się wszak żyć powietrzem z uporem twierdząc, że bez powietrza też się da,
ale trzeba w to uwierzyć. Po czym wszyscy oddychają jak leci, bez wyjątków, czyli
grzeszą - a ci bardziej święci (konsekrowani) udają … że nie oddychają. (SIC!)
Najgorzej
jest kiedy prawda wychodzi na jaw. To tak jak w dzieciństwie żyłem w pewności,
w przekonaniu że starsi ludzie nie puszczają bąków, no a już moje ukochanych
cioteczek, to już w ogóle takie coś nie
dotyczy.
Jakże
straszliwym szokiem i ciosem dla moich przekonań było to, że niestety jest
tak jak u mnie! Gdy sam na własny nos i
uszy usłyszałem i czułem, choć wszyscy dorośli temu zaprzeczali!
Z religiami wszelkiej maści i pokroju jest jak z tym powietrzem oraz bąkami cioteczek.
Przyczyna i skutek bez
nauki w pełni świadomości ukrytej
Analogia
tym ważna, bo mówi o zjawisku nader potrzebnym, ale „interpretacja” bywa od
czapy, często tak jak z barku mojej wiedzy biologiczno - anatomicznej, to w
wypadku religii bardziej złożona i wymagająca wielu kontekstów i dziedzin
wiedzy. Od historii po psychologię, socjologię, czy neurobiologię.
Przypomniał
mi się fragment jakiejś książki podróżniczej omawiającej kultury Polinezji. Tam
było na temat przekonań skąd się biorą dzieci. Otóż tamtejsi, na jakiejś wyspie
Pacyfiku, uważali (chociaż w to nie wierzyli), że dzieci rodzą się w wyniku
większego błogosławieństwa z okazji zachodu słońca i jakiegoś święta. Taka była
oficjalna teza, chociaż i tak po szałasach się boćkali z pełną świadomością, to
im nie przeszkadzało twierdzić oficjalnie, że za narodziny dzieci odpowiada owe
święto i pełnia księżyca.
Z
naszym podejściem do religii jest pewnie podobnie. Natomiast są też tacy,
których przekona nie pozwalają przyjąć do świadomości, że religia (jakakolwiek)
to kolejny mit.
Żyją
więc w wygodnym i bezpiecznym świecie
ułudy, spokojni, nieco odjechani – bo zawsze mogą powiedzieć wbrew logice i
prawom fizycznym „Deus ex machina” młotek może nie spaść!
Nie
rdzę próbować na głową, siła wyższa nie ingeruje, i to nie z braku czasu, bo
zajęta czym innym. Tylko z takiego powodu, tu na naszej „Błękitnej kropce” takie
właśnie obowiązują „naturalne” prawa grawitacji. Czy są boskie? Jeśli ktoś tak uważa jego
sprawa.
Układanie świata innym
w myśl „naszych” zasad i wierzeń objawionych tylko nam.
Kłopot
zaczyna się wówczas gdy ktoś narzuca uwierzyć nam w to, w co sam bezwarunkowo
wierzy, ba i wynika to z jego permanentnej wiedzy wyssanej z Pisma świętego,
sur Koranu, lubo z Tory, itp.
Wtedy
się zaczynają schody. No bo kto dał mu prawo układać innym życie? Bóg? No dobra
ale czyj, jakiej kultury, etc.
Wtedy
zaczyna się udowadnianie ilu aniołów zmieści się na czubku szpilki, od kiedy
płód jest człowiekiem – wyznawcy Allacha twierdzą, że dopiero po 3 miesiącach
przychodzi anioł do płodu matki i przynosi duszę poczętego, wyznawcy Jezusa
twierdzą, że to z urzędu życie jest błogosławione po zapłodnieniu. Ktoś kiedyś
żartował, że takim tropem idąc to masturbacja powinna być równoważna z ludobójstwem )
Idąc
tymi ścieżkami, że w Polsce, że mieszkańcy Polski to ponad 90 procent samych Rzymskokatolików, że przyjęcie kilku,
nawet kilkunastu tysięcy wyznawców innej religii (to nawet nie promil tych 90
procent wierzących Polaków) może zagrozić stabilizacji kultury, kościołowi jako
instytucji, wiernym, etc.
Zapomnieliśmy,
w nasze narodowe ciało wtopili się wcześniej Czeczeni ponad 90 tys., są
wtopieni od wieków Romowie z inną kulturą, Żydzi, Inne wyznania
chrześcijańskie, etc. W naszym grajdołku powinien być spokój, powinniśmy
koronować na króla Polski Jezusa Chrystusa bo królową już mamy. I nie będzie
nam jakiś arab „pluł nam w twarz i dzieci nam”
„arabił” cokolwiek by to nie znaczyło.
„Polska
to taki dziwny kraj’ – mawiał z ekranu TV wymalowany pastą, fałszywy, wiecznie
zadziwiony naszą mentalnością „murzyn” . Nawet nie umiemy nazwać inaczej Euro
Afrykańczyka, czy Afrykańczyka jak używając to co dla Polaków jest przecież
normalne i niewinne „murzynek Bambo”. Kiedy jakaś nacja mówi o Polaku jak o
kimś wiecznie na bani, i o naszych lepiących się do wszystkiego paluchach –
szczególnie do samochodów, gdy się używa
pojęcia „uparty jak Polak”, etc, to jakoś nas nie bawi niewinnie, i nie
śmiejemy się z siebie a zaś się
obrażamy. Obrażać my możemy, ale nie nas. Więc „filozofię Kalego” mógł tylko
wymyśleć Polak.
Przepis na
niestrawność narodową
Kiedy
zmieszamy to wszystko do jednego kotła teraźniejszości przedwyborczej, to mamy
mieszankę wybuchową.
Jedni
uparcie wierzą i są przekonani, że ciocie nie puszczają bąków, ba wierzą, że
gdy podrzucą młotek do góry to on nie spadnie wbrew prawu ciążenia – więc takim
sposobem wyciągną Polskę powoli schodzącą na zapaść w kilku obszarach
m.in. kulturowych – bo ta gospodarka to
jakoś się ma, tylko my się nie mamy.
Jedni
wołają weto systemowi i gotowi ze śpiewem na ustach iść na wojnę z
patriokracją, i inną „acją” byle tylko być wojowniczymi wojownikami wojowników.
Kłopot w tym to to żeby ożenić cały ten elektorat w jedno, to tak jakby ożenić
muzułmanina z chrześcijanką w tradycji judaistycznej, inaczej księdzem mułłą i
rabinem jako celebrantem a dzieci wychować
w duchu konfucjańskim. No to się nie da – ostatnie walki o miejsca na listach i
rozpiętość pokazują jak niejednolity ideowo jest ten świat.
Bardziej
chyba zadawala właścicieli facebooka niż przyszłego wyborcę.
Jeszcze
inni próbują ratować co się da ale mimo najlepszych (jak twierdzą pomysłów)
nikt im już nie wierzy i zostali już przysłowiowymi chłopcami do bicia, chyba
przez wszystkie opcje polityczne. Są
siłą której kurczowo się trzymają ci, którzy się boją (podobnie jak wielu
innych z różnych partii, ale cała reszta nic nie może) że z chwilą objęcia
samodzielnych rządów nastąpi zmiana konstytucji i będziemy mieli Króla Polski w
niebiesiech a na ziemi ściganie tych wszystkich których nie lubimy i byli
przeciwko. Słowem wendetta w imię … Coś
jak nowa krucjata.
Są
jeszcze ci, którzy nie wymarli, do których i ja sam należę, ale nie ze względu,
że kochałem komunę, ale z tego powodu, że w kupie raźniej przetrwać frondę. Bo
ja nie chciałbym, by moim królem był abstrakt, w którego imieniu rządzą ludzie,
którzy na wskroś wiedzą co on chce powiedzieć razem z ze swoją mamusią, także
królową Polski. Takich mitów i przez takie mity – na całym świecie nigdy nie
było pokoju. Bo znajdą się zawsze inni, którzy nie będą w to samo wierzyć i w
imię swojego boga zabijać. A tych którzy są przekonani, że to bajki – ścigać
będą jedni i drudzy.
Tak
by można wymieniać wszystkich pozostałych. Nie ma takiej partii, której bym
chciał zaufać bezgranicznie. Może to i dobrze, chyba nie grozi mi zostanie
fanatykiem.
Nie
będę sikał ekstatycznie w gacie jak
zagra Kukiz na scenie sejmowej. Nie będę się cieszył jak singiel od tych dwóch
co się został jeden, od księżycowej kradzieży zdobędzie co obsesyjnie chce
zdobyć. Już w dzieciństwie ta bajka, nie
wiedzieć czemu, mnie przerażała gdy ją oglądałem.
Nie
będę ani zielony ani czerwony, ani niebieski. Chce być sobą, chcę ufać temu co
ogarniam rozumem, przed czym chylę czoła w swej niewiedzy.
„Chyląc poradlone czoło …()” staram się
widzieć więcej swoimi oczyma i oczami i nie tylko
Przed
czym staję pokorny i realistycznie ufam, że nam jako ludzkości uda się prędzej
czy później wyjaśnić to, co nie jest jeszcze wyjaśnione, lub źle
zinterpretowane.
Mam
nadzieję, że ludzkość jako kontynuatorka cywilizacji tych eonów, nie powybija
się nawzajem tak skutecznie, że inny przedstawiciel żyjątek zdąży „pomyśleć” o
wyższości swojego gatunku. Byłbym rozczarowany, chociaż mam nadzieję, że tego
nie dane mi będzie zobaczyć ani doświadczyć,
by np. jakiś kolejny wielki
karaluch uzurpował sobie prawo
zarządzania planetą i wszystkimi stworzeniami na lądzie, wodzie i
powietrzu … tym razem nie zapominając o mikrobach. Uznając to za fakt boskiego
prawa. Ciekawe czy dinozaury też miały taki trend?
Piszę
to podpierając się filmem, którego początek
ordynarnie ściąłem, by nie drażnić tych co uważają, że mogą bezkarnie emanować
przykładem tego w co wierzą jako normą, standardem, który „powinien” dotyczyć
wszystkich innych, całą „prawowitą” ludzkość. Kiedy dzięki swej tępocie nie potrafią
się nawet pochylić nad historią rozwoju
swojej religii, nie mówiąc już o religiach minionych i innych, innych nacji i czasu.
Prawdy
instytucjonalnie objawione
Nie
raz słyszałem buńczuczne słowa o nieprzemijaniu i jedynej prawdy objawionej.
W
kompletnym zaś amoku nieprzyjmowana była wiedza o zmianach jakie się dokonały w
historii chociażby 2000 lat, historii tego co ortodoksi nazywają historią
kościoła chrystusowego.
Pewnie
nie jeden „chrześcijanin’ na przestrzeni wieków, minionego czasu zdziwiłby się jak wygląda interpretacja tego, co w jego
czasach stanowiło prawdy jego wiary.
Cóż,
chociaż wszyscy o tym wiedzą, to zachowują się tak jak owi Polinezyjczycy
obwiniający swoje święto i księżyc za przyrost naturalny.
I tu jest fanatyzm pogrzebany
Może
czas przyglądnąć się temu, bowiem to tam widzę źródło fanatyzmu, uwsteczniania
postępu, nauki, wolności człowieka. I pomyśleć, wychowana w innej kulturze,
innej nacji związana z Polską w pewnym sensie przez przypadek Bathha, miała
takie same poglądy mniej więcej jeśli chodzi o groźbę narzucania swojego
światopoglądu innym.
Układania
innym życia w imię boga, bo bóg tak chciał, chce czy wręcz żąda poprzez pisma
objawione. Znała naszą kulturę, próbowała m.in. mnie i innym znajomym
Europejczykom zaszczepić wiedzę o jej kulturze. A swojemu otoczeniu kulturę
dalekiej Europy. Tym bliską jej Polską. Polskę jaką znała końca dekady lat 70`
Osoba wierząca, że każdą istotę
zamieszkuje Bóg.
Zginęła z ręki mniejszościowego separatysty,
wyznawcę Allacha, który pewnie tak samo istniał i istnieje w umysłach jak Sziwa, Budda, Jezus, Manitu, a w eonach
wieków inni bogowie i boginie o których zapomniał i czas, i ludzie.
Bóg potrzebny od zaraz
Człowiekowi potrzebny jest aspekt duchowości,
religii – inaczej nie wymyślił by Bogów, a nawet gdyby się okazało że w pewnym sensie są ( zaś
fizycy kwantowi nie wykluczają pewnego podejścia do uniwersum jako stanu sprawczego) ale przerasta to moją wiedzę, wiec nie chce o
tym bazgrolić.
Ważne jest dla mnie podzielenie się takim o to
sposobem patrzenia na rzeczywistość, danie odporu wszelkim nawiedzeńcom co to
są świętsi od papieża, i oddanie hołdu dziewczynie nieco starszej, ale prawie
rówieśnicy gdzieś zza gór, z innego świata, o której nie mogę zapomnieć, chcąc
spojrzeć na siebie w lustro kontestując nasze lokalne prawdy objawione, i
kierunek w jakim podążają ludzie je głoszący.
Bardzo mi jej brakuje bo to Ona z Hamirem
pchnęli mnie na ścieżkę poszukiwań i poznawania tego co piękne, mądre i tak
zwyczajne. Życie bez wiszącymi jak miecz damoklesowy nad głową strachów i
lęków, że Bozia sobie czegoś życzy lub nie, a wiedzą to tylko wybrańcy w
sutannach.
Dość z tą nacją pracowałem, żeby wiedzieć, że z
Bozią w wielu wypadkach nie mają nic wspólnego, co gorsza nie mają nawet wiele
wspólnego z jakimkolwiek Bogiem a wjego imieniu przemawiają. No chyba że
Hipokryzja jest Bogiem, wtedy cofam te słowa.
Résumé
Miłego oglądania i refleksji. Chciałbym
dedykować to mojemu znajomemu, konsekrowanemu neokatechumenatowi wiedzącego tak
wiele o neokatechumenacie, jednakże o historii kościoła tak niewiele. Bon voyage przez szkiełko i oko tym razem.
Krzysztof Hajbowicz
*1 Bathha Gutha moja „starsza rówieśniczka”
mieszkała w Pendżabie. Wraz z bratem Hamirem studiowała w późnej dekadzie lat
siedemdziesiątych na Uniwersytecie Jagiellońskim, pięknie mówiła, pisała po
polsku. Miałem ten zaszczy poznać Ich
oboje, przez przypadek, w sieci. Tak rozpoczęła się moja przygoda z takim
prawdziwym, „żywym” poznawaniem innych kultur, religii i światopoglądów. Jest
to przykład funkcjonalności globalnej
wioski internetowej.
Dziś korespondując z Jej bratem obaj dochodzimy do tych
samych konkluzji, chociaż obaj wychowaliśmy się w odmiennych kulturach. To
rodzeństwo dało mi poczucie smaku, że jestem obywatelem świata, wyzwoliło ze
skorupki ograniczającej poznanie. Pisząc o Nich w ten sposób staram się przede
wszystkim oddać hołd pamięci Bathy,
nawet nie wiem jak odmienia się to Jej
imię w przekładzie na j. polski z jakiegoś narzecza hindi, którego nie
pomnę. Pozostanie w mojej pamięci po prostu jako Bat`a.
Zginęła z rąk
separatysty pakistańskiego, muzułmanina, fanatyka islamskiego, który z tego co
zrozumiałem z przekazu o tym wydarzeniu, uciekł do Pakistanu i ślad po nim
zaginął. Był Jej studentem.
Jak masz ,,dobrego Boga'' to nie musisz o nim mówić a postępować tak aby się inni o niego zapytali.....tak to widzę Krzysiu....pozdrawiam Andrzej Jan z Głubczyc :)
OdpowiedzUsuń