niedziela, 4 października 2015

"Prawda Was wyzwoli ..."


https://vetulani.wordpress.com/
W kontekście niedawnych wydarzeń w Watykanie, i odporu politycznych komentarzy w Polsce, ten napisany niedawno w rocznicę śmierci mojej znajomej tekst, jak najbardziej nabiera znaczenia dla mnie i mojej chęci przekazania tego, co mi w z przerażeniem w duszy gra.  
Dlatego wypowiedź rzecznika jak najbardziej wpisuje się na łamy Biura Absurdu. Mam dosyć zakłamania, które wielu wokół mnie próbuje usankcjonować jako prawdę, w którą sami głoszący nie wierzą. Tekst nie jest dla fanatycznie nastawionych ewentualnych czytelników. Narusza bowiem obłudę i wartości, których często samych nie przestrzegają. No i nie jest dla osób niedojrzałych, a to kto w co wierzy nie powinno być usankcjonowane wiekiem. Tylko krowa ponoć nie zmienia poglądów, a gdy nauka jednej jedynej religii odbywać się będzie w szkołach zamiast religioznawstwa lubo etyki … będziemy hodować stada krów.
"Oczywiście ksiądz Charamsa nie będzie mógł nadal wykonywać swoich zadań w Kongregacji Nauki Wiary i na papieskich uniwersytetach" - dodał rzecznik. "Zaś inne aspekty jego sytuacji należą do kompetencji jego ordynariusza diecezjalnego" - oświadczył ks. Lombardi.

Co jest bardziej ryzykowne … napisać o tym czy milczeć?!

W hołdzie pamięci Bathha`y Gutthy *1

Kiedy słucham tego co mówią politycy, co mówią ludzie powtarzający przeżutą papkę sloganów, kompletnie odjechanych stereotypów i mitów, budzi to we mnie strach przed fanatyzmem. W swoim życiu miałem z nim do czynienia, ba doświadczyłem jego najgorszej strony. Myślę, że jego najgorszą odmianą i twarzą coraz bardziej zaglądającymi nam w oczy, jest fanatyzm religijny a raczej światopoglądowy.

 I to nie ten islamski, chociaż w równej mierze groźny jak każdy inny. Z rąk islamskiego fanatyka, z  tego sposobu fanatycznego myślenia, za przyczyną fanatycznego układania i sposobu życia - innym  zginęła moja internetowa znajoma *1 to właśnie w hołdzie Jej pamięci powstaje ten artykuł.

Globalna wioska 

Świat się zrobił poprzez kontakty, wiedzę i postęp cywilizacyjny bardzo mały, natomiast nasze małe i wystarczające nam do tej pory rozumki przytłacza różnorodnością danych, wiedzą i zdobyczami nauki.

Poniżej wykład znanego neurobiologa prof Vetulaniego
przybliżający m.in  tematykę poruszaną w tym artykule
Trudno uciec od wiedzy, faktów i coraz bardziej ogałacającej nasze przekonania rzeczywistości. Coraz mniej miejsca mamy na nasze przyzwyczajenia myślowe, ucieczki od zupełnie innych niż nasz posiadany przekaz kulturowy, chociażby z sprzed kilku, czy kilkunastu lat,  przekaz od naszych starszych, kochanych i kształtujących naszą osobowość.

Uciekamy tedy często jak przysłowiowe strusie wkładając głowy w niesłuchanie, nieprzyjmowanie do wiadomości i świadomości nowego. Nowego wynikającego z doświadczeń, odkryć, i technik poznania wszelakiego. Zarazem skrajnie innego, od tego co chcielibyśmy, by „siedziało” w naszych głowach. No bo daje poczucie bezpieczeństwa.

 A tak?! Pewnie przez to odzieranie z mitów i przekonań czujemy się zagrożeni. Postępujemy tedy jak wielu staruszków z gruntu nienawidzących tego co młode, nowoczesne i tryskające energią. Wali się nasz system wartości i świat w którym ledwo co zdążyliśmy uwić sobie światopoglądowy spokój. A tu szlus i nic nie jest constans i po naszemu.

Jakże więc kochać to co lezie i wciska się zewsząd?
Gdy dodamy lata komunizmu i tępienie tego co wiązało się z religią, wiarą – czyli czymś w Polsce nierozerwalnie związanym z tożsamością narodową. To teraz gdy mamy „znienawidzony przez masy kapitalizm” czyli „stadium anachroniczne w kolei dziejowej do socjalizmu a potem do komunizmu’ … no musiało się siłą rzeczy wielu ludziom  „pozajączkować”.

Łasi na znośne postrzeganie świata

To tylko pobieżna i kierunkowa diagnoza (coś raczej na jej kształt) , ale stąd już blisko do przyklejenia się do tych haseł jakie chcielibyśmy usłyszeć, do tych magicznych słów, w które byśmy chcieli uwierzyć.  Ale to tylko psychologiczny mechanizm. Próbujemy więc go ubierać w ideologiczne szatki, by łatwiej było przykryć własne niechciejstwa, głupotę, sztandary wymyślone i „własną oporność na wiedzę”. Tak łatwiej, tak lepiej, tak znośniej.

Wykorzystał ten proces w historii i socjologiczne następstwa m.in. niejaki Adolf od Hitlerów ale i nie tylko on. Na dziś grozi to teraz takim samym populizmem i podobnymi następstwami. Bo to już widać nawet przez zamknięte oczy.  Pytanie jak daleko posuną się bezduszni lub co gorzej fanatyczni politycy teraz, dzisiaj, i jutro?! Historia to nie podania i mity. To zespół faktów, które samemu trzeba przeszukać, wyciągnąć wnioski, odcedzić i oddzielić.

Prawa naturalne

Jakoś głupio nikt nie chce się uczyć z historii, tylko z uporem maniaka wierzy, że się uda, nastąpi cud i będzie tak jak w marzeniach. Deus ex machina i szlus.
NIE BĘDZIE! Młotek rzucony w górę po chwili spadnie na ziemię, bo takie jest prawo ciążenia tu na tej ziemi, tak działa grawitacja.

Chociaż chcielibyśmy by latał – to on nie będzie! My z uporem godnym maniaków WIERZYMY,  że a nuż, widelec będzie latał. No bo Bóg, no bo cuda się zdarzają, siła wyższa zaingeruje…  Nie młotek spadnie bo takie są tutaj prawa natury. I to jest prawo naturalne.

Natomiast prawem naturalnym nie jest; że to człowiek jest istotą najwyższą i danym od Boga prawem ma rządzić całym światem, no i oczywiście nawracać tych, którzy akurat w nie wierzą w tego a innego Boga. Zresztą ci drudzy myślą i uważają, że to ich Bóg i tak dalej …, i to nas trzeba nawracać, a jak nie no to…

Polecam książkę pt. „Błękitna kropka” profesora astronomii, egzobiologa Carla Sagana (notabene Żyda z pochodzenia, bo to istotne). Właściwie polecam początek tej frapującej zresztą  opowieści po  naszym systemie planetarnym, ale i nie tylko.
Polecam z tego powodu, że w prosty sposób obnaża naszą małość wiedzy, religijne uwarunkowanie któremu nadajemy pierwszeństwo przed rzeczywistością. 

Mity i przekonania objawione

Nie da się wszak żyć powietrzem z uporem twierdząc, że bez powietrza też się da, ale trzeba w to uwierzyć. Po czym wszyscy oddychają jak leci, bez wyjątków, czyli grzeszą - a ci bardziej święci (konsekrowani) udają … że nie oddychają. (SIC!)

Najgorzej jest kiedy prawda wychodzi na jaw. To tak jak w dzieciństwie żyłem w pewności, w przekonaniu że starsi ludzie nie puszczają bąków, no a już moje ukochanych cioteczek,  to już w ogóle takie coś nie dotyczy.

Jakże straszliwym szokiem i ciosem dla moich przekonań było to, że niestety jest tak  jak u mnie! Gdy sam na własny nos i uszy usłyszałem i czułem, choć wszyscy dorośli temu zaprzeczali!

Z religiami wszelkiej maści i pokroju jest jak z tym powietrzem oraz bąkami cioteczek.

Przyczyna i skutek bez nauki w pełni świadomości ukrytej

Analogia tym ważna, bo mówi o zjawisku nader potrzebnym, ale „interpretacja” bywa od czapy, często tak jak z barku mojej wiedzy biologiczno - anatomicznej, to w wypadku religii bardziej złożona i wymagająca wielu kontekstów i dziedzin wiedzy. Od historii po psychologię, socjologię, czy neurobiologię. 

Przypomniał mi się fragment jakiejś książki podróżniczej omawiającej kultury Polinezji. Tam było na temat przekonań skąd się biorą dzieci. Otóż tamtejsi, na jakiejś wyspie Pacyfiku, uważali (chociaż w to nie wierzyli), że dzieci rodzą się w wyniku większego błogosławieństwa z okazji zachodu słońca i jakiegoś święta. Taka była oficjalna teza, chociaż i tak po szałasach się boćkali z pełną świadomością, to im nie przeszkadzało twierdzić oficjalnie, że za narodziny dzieci odpowiada owe święto i pełnia księżyca. 

Z naszym podejściem do religii jest pewnie podobnie. Natomiast są też tacy, których przekona nie pozwalają przyjąć do świadomości, że religia (jakakolwiek) to kolejny mit.

Żyją więc w wygodnym i bezpiecznym  świecie ułudy, spokojni, nieco odjechani – bo zawsze mogą powiedzieć wbrew logice i prawom fizycznym „Deus ex machina” młotek może nie spaść!

Nie rdzę próbować na głową, siła wyższa nie ingeruje, i to nie z braku czasu, bo zajęta czym innym. Tylko z takiego powodu, tu na naszej „Błękitnej kropce” takie właśnie obowiązują „naturalne” prawa grawitacji.  Czy są boskie? Jeśli ktoś tak uważa jego sprawa.

Układanie świata innym w myśl „naszych” zasad i wierzeń objawionych tylko nam.

Kłopot zaczyna się wówczas gdy ktoś narzuca uwierzyć nam w to, w co sam bezwarunkowo wierzy, ba i wynika to z jego permanentnej wiedzy wyssanej z Pisma świętego, sur Koranu, lubo z Tory, itp.

Wtedy się zaczynają schody. No bo kto dał mu prawo układać innym życie? Bóg? No dobra ale czyj, jakiej kultury, etc.

Wtedy zaczyna się udowadnianie ilu aniołów zmieści się na czubku szpilki, od kiedy płód jest człowiekiem – wyznawcy Allacha twierdzą, że dopiero po 3 miesiącach przychodzi anioł do płodu matki i przynosi duszę poczętego, wyznawcy Jezusa twierdzą, że to z urzędu życie jest błogosławione po zapłodnieniu. Ktoś kiedyś żartował, że takim tropem idąc to masturbacja powinna być  równoważna z ludobójstwem )
Idąc tymi ścieżkami, że w Polsce, że mieszkańcy Polski to ponad 90 procent  samych Rzymskokatolików, że przyjęcie kilku, nawet kilkunastu tysięcy wyznawców innej religii (to nawet nie promil tych 90 procent wierzących Polaków) może zagrozić stabilizacji kultury, kościołowi jako instytucji, wiernym, etc.

Zapomnieliśmy, w nasze narodowe ciało wtopili się wcześniej Czeczeni ponad 90 tys., są wtopieni od wieków Romowie z inną kulturą, Żydzi, Inne wyznania chrześcijańskie, etc. W naszym grajdołku powinien być spokój, powinniśmy koronować na króla Polski Jezusa Chrystusa bo królową już mamy. I nie będzie nam jakiś arab „pluł nam w twarz i dzieci nam”  „arabił” cokolwiek by to nie znaczyło.

„Polska to taki dziwny kraj’ – mawiał z ekranu TV wymalowany pastą, fałszywy, wiecznie zadziwiony naszą mentalnością „murzyn” . Nawet nie umiemy nazwać inaczej Euro Afrykańczyka, czy Afrykańczyka jak używając to co dla Polaków jest przecież normalne i niewinne „murzynek Bambo”. Kiedy jakaś nacja mówi o Polaku jak o kimś wiecznie na bani, i o naszych lepiących się do wszystkiego paluchach – szczególnie do samochodów,  gdy się używa pojęcia „uparty jak Polak”, etc, to jakoś nas nie bawi niewinnie, i nie śmiejemy się z siebie a  zaś się obrażamy. Obrażać my możemy, ale nie nas. Więc „filozofię Kalego” mógł tylko wymyśleć Polak.  

Przepis na niestrawność narodową

Kiedy zmieszamy to wszystko do jednego kotła teraźniejszości przedwyborczej, to mamy mieszankę wybuchową.

Jedni uparcie wierzą i są przekonani, że ciocie nie puszczają bąków, ba wierzą, że gdy podrzucą młotek do góry to on nie spadnie wbrew prawu ciążenia – więc takim sposobem wyciągną Polskę powoli schodzącą na zapaść w kilku obszarach m.in.  kulturowych – bo ta gospodarka to jakoś się ma, tylko my się nie mamy.

Jedni wołają weto systemowi i gotowi ze śpiewem na ustach iść na wojnę z patriokracją, i inną „acją” byle tylko być wojowniczymi wojownikami wojowników. Kłopot w tym to to żeby ożenić cały ten elektorat w jedno, to tak jakby ożenić muzułmanina z chrześcijanką w tradycji judaistycznej, inaczej księdzem mułłą i rabinem  jako celebrantem a dzieci wychować w duchu konfucjańskim. No to się nie da – ostatnie walki o miejsca na listach i rozpiętość pokazują jak niejednolity ideowo jest ten świat.
Bardziej chyba zadawala właścicieli facebooka niż przyszłego wyborcę.

Jeszcze inni próbują ratować co się da ale mimo najlepszych (jak twierdzą pomysłów) nikt im już nie wierzy i zostali już przysłowiowymi chłopcami do bicia, chyba przez wszystkie opcje polityczne.  Są siłą której kurczowo się trzymają ci, którzy się boją (podobnie jak wielu innych z różnych partii, ale cała reszta nic nie może) że z chwilą objęcia samodzielnych rządów nastąpi zmiana konstytucji i będziemy mieli Króla Polski w niebiesiech a na ziemi ściganie tych wszystkich których nie lubimy i byli przeciwko.  Słowem wendetta w imię … Coś jak nowa krucjata.

Są jeszcze ci, którzy nie wymarli, do których i ja sam należę, ale nie ze względu, że kochałem komunę, ale z tego powodu, że w kupie raźniej przetrwać frondę. Bo ja nie chciałbym, by moim królem był abstrakt, w którego imieniu rządzą ludzie, którzy na wskroś wiedzą co on chce powiedzieć razem z ze swoją mamusią, także królową Polski. Takich mitów i przez takie mity – na całym świecie nigdy nie było pokoju. Bo znajdą się zawsze inni, którzy nie będą w to samo wierzyć i w imię swojego boga zabijać. A tych którzy są przekonani, że to bajki – ścigać będą jedni i drudzy.

Tak by można wymieniać wszystkich pozostałych. Nie ma takiej partii, której bym chciał zaufać bezgranicznie. Może to i dobrze, chyba nie grozi mi zostanie fanatykiem.
Nie będę sikał ekstatycznie  w gacie jak zagra Kukiz na scenie sejmowej. Nie będę się cieszył jak singiel od tych dwóch co się został jeden, od księżycowej kradzieży zdobędzie co obsesyjnie chce zdobyć. Już  w dzieciństwie ta bajka, nie wiedzieć czemu, mnie przerażała gdy ją oglądałem.

Nie będę ani zielony ani czerwony, ani niebieski. Chce być sobą, chcę ufać temu co ogarniam rozumem, przed czym chylę czoła w swej niewiedzy.

Chyląc poradlone czoło …()” staram się widzieć więcej swoimi oczyma i oczami i nie tylko 

Przed czym staję pokorny i realistycznie ufam, że nam jako ludzkości uda się prędzej czy później wyjaśnić to, co nie jest jeszcze wyjaśnione, lub źle zinterpretowane.

Mam nadzieję, że ludzkość jako kontynuatorka cywilizacji tych eonów, nie powybija się nawzajem tak skutecznie, że inny przedstawiciel żyjątek zdąży „pomyśleć” o wyższości swojego gatunku. Byłbym rozczarowany, chociaż mam nadzieję, że tego nie dane mi będzie zobaczyć ani doświadczyć,  by np. jakiś kolejny  wielki karaluch uzurpował sobie prawo  zarządzania planetą i wszystkimi stworzeniami na lądzie, wodzie i powietrzu … tym razem nie zapominając o mikrobach. Uznając to za fakt boskiego prawa. Ciekawe czy dinozaury też miały taki trend?

Piszę to podpierając się  filmem, którego początek ordynarnie ściąłem, by nie drażnić tych co uważają, że mogą bezkarnie emanować przykładem tego w co wierzą jako normą, standardem, który „powinien” dotyczyć wszystkich innych, całą „prawowitą” ludzkość. Kiedy dzięki swej tępocie nie potrafią  się nawet pochylić nad historią rozwoju swojej religii, nie mówiąc już o religiach minionych i innych, innych nacji i czasu.

Prawdy instytucjonalnie objawione

Nie raz słyszałem buńczuczne słowa o nieprzemijaniu i jedynej prawdy objawionej.
W kompletnym zaś amoku nieprzyjmowana była wiedza o zmianach jakie się dokonały w historii chociażby 2000 lat, historii tego co ortodoksi nazywają historią kościoła chrystusowego.

Pewnie nie jeden „chrześcijanin’ na przestrzeni wieków, minionego czasu zdziwiłby się  jak wygląda interpretacja tego, co w jego czasach stanowiło prawdy jego wiary.

Cóż, chociaż wszyscy o tym wiedzą, to zachowują się tak jak owi Polinezyjczycy obwiniający swoje święto i księżyc za przyrost naturalny.

I tu jest fanatyzm pogrzebany

Może czas przyglądnąć się temu, bowiem to tam widzę źródło fanatyzmu, uwsteczniania postępu, nauki, wolności człowieka. I pomyśleć, wychowana w innej kulturze, innej nacji związana z Polską w pewnym sensie przez przypadek Bathha, miała takie same poglądy mniej więcej jeśli chodzi o groźbę narzucania swojego światopoglądu innym.

Układania innym życia w imię boga, bo bóg tak chciał, chce czy wręcz żąda poprzez pisma objawione. Znała naszą kulturę, próbowała m.in. mnie i innym znajomym Europejczykom zaszczepić wiedzę o jej kulturze. A swojemu otoczeniu kulturę dalekiej Europy. Tym bliską jej Polską. Polskę jaką znała końca dekady lat 70` Osoba wierząca, że każdą istotę zamieszkuje Bóg.  

Zginęła z ręki mniejszościowego separatysty, wyznawcę Allacha, który pewnie tak samo istniał i istnieje w umysłach  jak Sziwa, Budda, Jezus, Manitu, a w eonach wieków inni bogowie i boginie o których zapomniał i czas, i ludzie.

Bóg potrzebny od zaraz

Człowiekowi potrzebny jest aspekt duchowości, religii – inaczej nie wymyślił by Bogów, a nawet gdyby  się okazało że w pewnym sensie są ( zaś fizycy kwantowi nie wykluczają pewnego podejścia do uniwersum jako stanu sprawczego)  ale przerasta to moją wiedzę, wiec nie chce o tym bazgrolić.

Ważne jest dla mnie podzielenie się takim o to sposobem patrzenia na rzeczywistość, danie odporu wszelkim nawiedzeńcom co to są świętsi od papieża, i oddanie hołdu dziewczynie nieco starszej, ale prawie rówieśnicy gdzieś zza gór, z innego świata, o której nie mogę zapomnieć, chcąc spojrzeć na siebie w lustro kontestując nasze lokalne prawdy objawione, i kierunek w jakim podążają ludzie je głoszący. 

Bardzo mi jej brakuje bo to Ona z Hamirem pchnęli mnie na ścieżkę poszukiwań i poznawania tego co piękne, mądre i tak zwyczajne. Życie bez wiszącymi jak miecz damoklesowy nad głową strachów i lęków, że Bozia sobie czegoś życzy lub nie, a wiedzą to tylko wybrańcy w sutannach.

Dość z tą nacją pracowałem, żeby wiedzieć, że z Bozią w wielu wypadkach nie mają nic wspólnego, co gorsza nie mają nawet wiele wspólnego z jakimkolwiek Bogiem a wjego imieniu przemawiają. No chyba że Hipokryzja jest Bogiem, wtedy cofam te słowa.

Résumé

Miłego oglądania i refleksji. Chciałbym dedykować to mojemu znajomemu, konsekrowanemu neokatechumenatowi wiedzącego tak wiele o neokatechumenacie, jednakże o historii kościoła tak niewiele. Bon voyage przez szkiełko i oko tym razem.

Krzysztof Hajbowicz

*1 Bathha Gutha moja „starsza rówieśniczka” mieszkała w Pendżabie. Wraz z bratem Hamirem studiowała w późnej dekadzie lat siedemdziesiątych na Uniwersytecie Jagiellońskim, pięknie mówiła, pisała po polsku.  Miałem ten zaszczy poznać Ich oboje, przez przypadek, w sieci. Tak rozpoczęła się moja przygoda z takim prawdziwym, „żywym” poznawaniem innych kultur, religii i światopoglądów. Jest to przykład funkcjonalności  globalnej wioski internetowej.
Dziś korespondując z Jej bratem obaj dochodzimy do tych samych konkluzji, chociaż obaj wychowaliśmy się w odmiennych kulturach. To rodzeństwo dało mi poczucie smaku, że jestem obywatelem świata, wyzwoliło ze skorupki ograniczającej poznanie. Pisząc o Nich w ten sposób staram się przede wszystkim  oddać hołd pamięci Bathy, nawet nie wiem jak odmienia się to Jej  imię w przekładzie na j. polski z jakiegoś narzecza hindi, którego nie pomnę. Pozostanie w mojej pamięci po prostu jako Bat`a.
Zginęła  z rąk separatysty pakistańskiego, muzułmanina, fanatyka islamskiego, który z tego co zrozumiałem z przekazu o tym wydarzeniu, uciekł do Pakistanu i ślad po nim zaginął. Był Jej studentem. 



1 komentarz :

  1. Jak masz ,,dobrego Boga'' to nie musisz o nim mówić a postępować tak aby się inni o niego zapytali.....tak to widzę Krzysiu....pozdrawiam Andrzej Jan z Głubczyc :)

    OdpowiedzUsuń

Print Friendly and PDF